Czego powinniśmy oczekiwać od ZRM?

Jakub OlszewskiPrzez Jakub Olszewski24 lutego 2023

Pod Szpitalny Oddział Ratunkowy podjeżdża karetka z 80-letnim pacjentem. Ratownicy wyjeżdżają z noszami i podjeżdżają pod triage. Zostają szybko zarejestrowani i triażowani poza kolejką. Zespół SOR przejmuje pacjenta; pacjent jest dobrze zbadany, parametry przeanalizowane i ustabilizowane, telefon do rodziny w karcie. Lekarz zbiera od ratowników cenne informacje, wzajemne podziękowania, uścisk dłoni – i do zobaczenia.
Science fiction? Nie, chociaż tak idealny obraz nie występuje zawsze.
Po zebraniu sporej ilości głosów z obu stron trzeba przyznać, że współpraca SORów z Zespołami Ratownictwa układa się różnie i często aż tak dobrze nie jest. Dlatego dziś zastanowimy się nad kilkoma aspektami relacji SOR–ZRM. Nie będzie to jednak szczegółowa analiza ratownictwa medycznego (o tym można by pewnie całe książki napisać…), a kilka naszych subiektywnych poglądów na to, czego powinniśmy oczekiwać od ratowników medycznych, a czego nie.

Już na wstępie zaznaczymy, że w naszej okolicy ZRMy to w 95% ratownicy medyczni i w tym kontekście będziemy mówić głównie o nich. Pielęgniarzy i pielęgniarki systemu pracujących w ZRM z góry przepraszamy za włączenie ich do jednej puli.

Czego oczekujemy od Zespołów Ratownictwa Medycznego, gdy wiozą do nas pacjenta?

Po pierwsze: ratownicy przyjeżdżający na miejsce mogą naocznie ocenić sytuację, porozmawiać z rodziną czy wziąć dokumentację medyczną. My już nie będziemy mieli tej możliwości. Dlatego, Drodzy Ratownicy, jeśli tylko czas na to pozwala, bądźcie dociekliwi, zbierajcie dobre, skrupulatne wywiady z rodzinami i świadkami, szczególnie, gdy pacjent, którego nam przekażecie, z jakiegoś powodu nie będzie się w stanie sprawnie komunikować. Zwróćcie uwagę na okoliczności zdarzenia i wszystko wokół, co może się wydawać ważne, skupiając się na obiektywnych faktach.
Bardzo cenny dla nas jest także numer telefonu do rodziny/opiekuna/świadka zdarzenia, abyśmy mogli wywiad poszerzyć. O ile często numery znajdujemy w kartach MCR, to nadal regularnie znajdujemy informację „brak konieczności uzupełnienia kontaktu”, a jego zdobycie od dyspozytora wydłuża pracę.

Po drugie (i najważniejsze): głównym według nas zadaniem ZRM jest rozpoznawanie i doraźna stabilizacja groźnych stanów bezpośrednio zagrażających życiu i zdrowiu jeszcze przedszpitalnie. Możemy to zbiorczo ująć jako groźne zaburzenia w zakresie ABCDE. W tym oczekujemy skrupulatności, staranności i wysokiej jakości działań – pacjent ma możliwie bezpiecznie dotrzeć do szpitala.
Nie można sobie pozwolić na niedbanie o drożność dróg oddechowych u nieprzytomnego, niewykrycie hipotermii czy hipoglikemii, przeoczenie wstrząsu czy NZK. To, dlaczego pacjent ma np. zaburzenia świadomości, może nie być oczywiste przedszpitalnie i nie oczekujemy, że pacjent przyjedzie od razu z postawioną diagnozą. Natomiast bezwzględnie oczekujemy, że zostanie zbadany pod kątem bezpośrednich zagrożeń i każda literka z ABCDE zostanie odpowiednio zadbana. Dalsze diagnozy i wysublimowane leczenia mają mniejsze znaczenie – z tym sobie poradzimy w szpitalu.

Po trzecie: już przedszpitalnie należy dobrze leczyć ból.

Po czwarte: w wyjątkowych sytuacjach starajcie się dobrze wybrać szpital. Rzadko od nas usłyszycie: „czemu do nas?”, jednak są sytuacje, w których pacjent może wymagać specjalistycznego leczenia dostępnego w jednym szpitalu, a w innym już nie. Zawiezienie pacjenta od razu do miejsca docelowego leczenia może znacznie skrócić postępowanie.

Po piąte: zaangażowanie. Wśród ratowników, z którymi spotykaliśmy się w pracy, widzieliśmy bardzo różne podejścia do wykonywanego zawodu. Od:

100% zaangażowania, chcę wiedzieć i robić jak najwięcej, po zwolenników skrajnego planu minimum: nic nie muszę, najlepiej szybko zawieźć, w szpitalu się zajmą.

Nikogo nie zaskoczymy mówiąc, że zaangażowanie w pracę to coś, co jest konieczne, by tę pracę wykonywać dobrze. Takie zaangażowanie jest konieczne zarówno podczas zajmowania się konkretnym pacjentem, jak i długofalowo, aby dbać o swój rozwój i kompetencje. Niestety nie ma wymiernych nagród za bycie zaangażowanym i pracowitym w ZRM. Ale nadal pozostaje radość i satysfakcja, jaką daje porządnie wykonana robota.

Czego SORy nie powinny oczekiwać od ZRM?

Niestety patologią jest oczekiwanie od ratowników, że nie będą przywozili pacjentów do szpitala. „Po co przywieźliście?!” to nadal codzienność. Ratownicy nie tylko spotykają się z silną sugestią, aby zostawiać pacjentów w domu, ale bywają wręcz obrażani za ich przywożenie (i to nierzadko niezależnie od tego, czy było ono zasadne). Tworzy to niezdrową presję, która w naturalny sposób może tworzyć ryzyko zaistnienienia błędów medycznych. Musimy sobie uświadomić, że Zespoły Ratownictwa nie służą do tego, aby bronić szpitale przed pacjentami. To też nie rola ratownika medycznego, by rozwikłać każdy medyczny niuans w domu pacjenta. O ile program edukacji ratowników zakłada całkowitą biegłość w obsłudze defibrylatora (nawet z zawiązanymi oczami w środku nocy), to nie uczy wykluczenia groźnych stanów na podstawie wywiadu i czerwonych flag. Również warunki przedszpitalne są znacznie trudniejsze niż ciepły i miły SOR, co również należy wziąć pod uwagę.
Jak już kiedyś pisaliśmy, nie każdy pacjent wymagający trafienia na SOR ma wyraźne odchylenia w parametrach życiowych i na pierwszy rzut oka umiera. Wykluczanie stanów zagrożenia jest dużo bardziej skomplikowane, dlatego jeśli pod presją ratownicy będą przywozili na SORy tylko ewidentnie potrzebujących tego chorych, to będzie to oznaczało, że wielu innych niesłusznie zostało w domach.

Czy w takim razie chcemy, aby ZRMy przywoziły każdego pacjenta do szpitala? Nie, taki wniosek byłby nadmiernym uproszczeniem. Jeśli ratownik medyczny jest przekonany, że chory nie wymaga diagnostyki czy leczenia na SORze i uważa, że jest w stanie go wystarczająco wyczerpująco ocenić na miejscu, to dobrze, niech pacjent zostaje w domu. Jednak w przypadku jakichkolwiek wątpliwości bądź uznania, że pacjent wymaga szerszej diagnostyki lub chociażby zbadania przez lekarza na SORze, ZRMy muszą mieć możliwość przewiezienia pacjenta do szpitala. Personel szpitalny natomiast zamiast tradycyjnego „czemu do nas?” czy „po co przywieźliście?” powinien dać ratownikom możliwie profesjonalny feedback dotyczący ich działań.

Podsumowując

Być może to truizm, ale dobra współpraca SORów z Zespołami Ratownictwa jest bardzo ważna. A jednak wydaje się, że sporo jest w tej dziedzinie do poprawienia. Skracając cały artykuł, chcielibyśmy, aby ratownicy przedszpitalnie robili niedużo, ale skrupulatnie i dobrze. A z drugiej strony medycy pracujący na SORach powinni pamiętać, do jakich działań byli szkoleni ratownicy, jakie są ograniczenia w działaniach przedszpitalnych i że ratownik w ZRM nie będzie podejmował takich decyzji jak lekarz na oddziale.

Na szczęście na naszym SORze współpraca z ZRM układa się całkiem dobrze, a przynajmniej takie głosy słyszy się od ratowników z pogotowia. Jesteśmy chwaleni przede wszystkim za szybkie przejmowanie pacjentów i traktowanie ratowników z szacunkiem. Na co my liczymy, już wiecie. Dodatkowo z naszej strony możecie zawsze liczyć na feedback, choć raczej trzeba nas o niego spytać 😀.

Przed napisaniem tego artykułu rozmawiałem z kilkunastoma ratownikami i kilkunastoma lekarzami. Za wszystkie rozmowy wielkie dzięki.